Bardzo dobre kino rodem z Bałkanów. Bułgarska kinematografia, której wczesniej włąściwie nie znalęm, zaskakuje mnie kolejny raz. Bardzo pozytywnie.
Historia dwudziestoparolatki opowiedziana w interesujący sposób, jej stopniowe "zatapianie się" w nałogu, przy czym Vesela nie jest archetypiczną ćpunką, ktora jest pokazywana tylko w momentach zażywania, której na niczym nie zależy i jest kompletnie upadła, lecz także w sytuacjach codziennych. Film świetnie obrazuje, jak druzgocący wpływ na ludzką psychikę i życie ma uzależnienie.Zaniedbywanie obowiązków, rozpad więzi rodzinnych, upodlenie, ciągłe wyrzuty sumienia. Potem to już "no way out", bezsilność, rozpacz, usidlenie.Córka, która jest dla głównej bohaterki całym światem, znajduje się wlaściwie w samym centrum osi fabuły. Dziecko cierpi najbardziej, a scena, kiedy mała płącze w samochodzie, kiedy matka zażywa swoje "lekarstwo", rozerwała moje serce na strzępy.
Dla mnie to jeden z nielicznych filmów, który kreśli postać narkomana bez wartościowania, moralizatorstwa i oceniania.Ukazuje go jako człowieka: cierpiącego, wrażliwego, pełnego sprzecznosci. Który zaczyna niewinnie, a kończy tańcząc na krawędzi życia i śmierci. Bardzo dobre kino społeczne. Dziwi mnie tak niska ocena. Ze swojej strony serdecznie polecam.
Też dziwi mnie niska ocena filmu, który oddaje nie tylko dramat zniewolonej kobiety, lecz także klimat pewnej epoki.
Moja ocena jest niska, bo po prostu nie przekonał mnie ten obraz: technicznie, fabularnie, aktorsko. Miałam dosyć spore oczekiwania przed seansem, i może to był błąd.
Moim zdaniem dobrze, że nie przeginali ani rzemieślniczo ani artystycznie. Całość była bardziej przekonująca podana naturalnie, bez zbędnych przypraw i fajerwerków. Wolę produkty trzymające się prawdziwej historii, w tym wypadku Vessel-y Totev-y.
To, że mnie nie przekonał akurat ten film, nie oznacza, że nie lubię prosto, naturalnie, prozaicznie przedstawionych historii. Lubię. Takie produkcje cenię szczególnie. Nie jestem fanką fajerwerków i wydumanej fabuły.
Aktorsko ten film rzeczywiście nie był wybitny, ale ani do strony technicznej ani fabularnej nie można się przyczepić. No, chyba że coś przeoczyłem albo się nie znam. Widomo, że dany obraz odbiera się zawsze całościowo. Mnie ten film bardzo poruszył, mimo że raczej rzadko podchodzę do kina emocjonalnie. Staram się oddzielić emocje od rzeczywistej wartości filmu: fabularnej, warsztatowej i aktorskiej. Może w tym wypadku moje emocje były zbyt silne, żeby zauważyć jakies braki? Tego też nie wykluczam.
Jedno jest pewne: kino europejskie jest mi bliższe niż to zza oceanu. Trochę inna estetyka, bardziej autentyczne emocje, ktore do mnie przemawiają. I ten film właśnie taki jest. Tak go odebrałem.
Mnie właśnie ten film nie poruszył, a jestem osobą emocjonalną i przeżywam jeszcze długo po seansie dany obraz. Nie neguję jednakże wysokich ocen, bo każdy odbiera daną produkcję subiektywnie. Również nie jest mi szczególnie bliskie kino amerykańskie, wolę odkrywać kino europejskie, bo tak jak napisałeś, jest bardziej autentyczne.
Pierwszy film, jaki przychodzi mi na myśl to finsko-islandzka produkcja "Pozwól mi upaść". W klimacie podobny trochę do "Dawki szczęścia". Również świetny, nie wiem nawet czy nie lepszy od tego.,"Requiem dla snu" to już klasyka- na pewno znasz. Widziałem też ostatnio polski film z P. Krolikowskim, który gdzieś umknął mojej uwadze a okazał sie całkiem dobry. Tytuł filmu "Hel". Pozdrawiam.
Dziękuję za porade choć też cxy to dobry pomysł oglądać tak melancholijny film w tych czasach które mamy obecnie w Polsce gdzie kobieta jest skazana na rodzenie dziecka z gwaltu i uposledzonego czy nieuleczalnie chorego jak nie ma kasy na rehabilitacje czy leczenie?